23 lipca, 2018

A ty komu zaufasz? (Co kryją jej oczy - Sarah Pinborough)

„Nigdy nie wiemy, co się kryje za fasadą.”

Człowiek to istota, której nie da się poznać w stu procentach. Jego inteligencja, bystrość, niemal nieograniczone możliwości, pozwalają mu na tworzenie przeróżnych masek, za którymi kryje się w konkretnych sytuacjach lub przed konkretnymi osobami. Nie jesteśmy w stanie zajrzeć do głowy drugiej osobie, żeby poznać jej myśli i zamiary. A kiedy kończą się tutaj nasze możliwości, zaczyna się zaufanie. Trzeba jednak uważać kogo nim obdarzamy.

„Co kryją jej oczy” to tak naprawdę historia osobliwego trójkąta miłosnego. Poznajemy z pozoru doskonałe małżeństwo - szanowanego psychiatrę Davida i przepiękną panią domu Adele, w których relację przypadkowo wkracza Louise, sekretarka doktora. Z nim sypia, z nią się przyjaźni - układ co najmniej dziwny i mało komfortowy, ale kobieta nie potrafi zostawić żadnego z nich. Mają na nią hipnotyzujący wpływ, a im bardziej Louise pogłębia relację z nimi i im więcej dowiaduje się o ich małżeństwie, tym bliżej nich chce być i tym bardziej pragnie dowiedzieć się, co tak naprawdę dzieje się w ich domu. Kobieta sama nie wie komu zaufać, bo obydwoje są z nią blisko. Czy to gmeranie w cudzym życiu i mieszanie się w czyjeś małżeństwo wyjdzie jej na dobre? Czy odkryje tajemnicę Martinów?

„Dzielenie się tajemnicą zawsze wydaje się wspaniałe, ale potem staje się ciężarem. Mdlącą świadomością, że coś zostało uwolnione i nie można tego schwytać, a ktoś inny zyskał władzę nad twoją przyszłością. Dlatego nie znoszę tajemnic. Zawsze wychodzą na jaw.”

Po przeczytaniu opisu tej książki, jej fabuła od razu skojarzyła mi się z „Za zamkniętymi drzwiami” B. A. Paris, którą czytałam kilka miesięcy temu. W obydwu tych powieściach wiodącym jest motyw małżeństwa idealnego, które kryje jakąś mroczną tajemnicę i powtarza się w nich wątek osoby postronnej, która tę zagadkę stara się rozwikłać. Historia zapowiadała się więc bardzo podobnie do świetnego zresztą thrillera B. A. Paris, jednak już na samym początku pojawiła się jedna znacząca różnica. W „Za zamkniętymi drzwiami” czytelnik od razu wie, która strona w małżeństwie jest tą złą, autorka po prostu tak skonstruowała fabułę. Natomiast w „Co kryją jej oczy” nie jest to tak ewidentnie czarno-białe. Czytelnik niemal do samego końca nie jest pewien, kto w małżeństwie Martinów, czy David, czy Adele, jest tą osobą toksyczną, która wpływa na drugą połówkę. Autorka tak sprytnie prowadzi fabułę, że wtrącając różne znaczące drobnostki, wspomnienia z przeszłości, szczególiki, które pozornie nic nie wnoszą do historii, mąci czytelnikowi w głowie i biedak ciągle musi zmieniać tok myślenia! Scenariusze w głowie się mnożą, a w końcu żaden z nich się nie sprawdza. Bo to, co Sarah Pinborough robi na końcu tej książki... to jest nie do ogarnięcia w te kilka minut, które zajmuje przeczytanie ostatnich stron. Tę powieść „trawi się” jeszcze wiele godzin po przeczytaniu i ciężko jest otrząsnąć się z szoku wywołanego jej finałem. 

Jestem zaskoczona, jak bardzo wciągnęłam się w tę historię, bo tak naprawdę niewiele się w niej dzieje. Akcja nie pędzi, jest raczej stonowana i mało dynamiczna, ale ten osobliwy, niepokojący klimat nie pozwala się oderwać od książki. Postacie zachowują się niejednokrotnie tak... dziwacznie i absurdalnie, że czytelnik z jednej strony jest skonsternowany, a z drugiej musi teraz i natychmiast poznać tego przyczynę. Sarah Pinborough stworzyła naprawdę świetne portrety psychologiczne bohaterów, które są nie tylko bardzo interesujące do zgłębienia, ale także bardzo wiarygodne.

„Co kryją jej oczy” to wyjątkowy thriller również pod tym względem, że zawiera wątek paranormalny, związany ze snami. Przyznam, że to mnie delikatnie zaskoczyło, bo nie spodziewałam się czegoś aż tak odrealnionego w książce psychologicznej, traktującej w głównej mierze o naturze człowieka, jego instynktach, zachowaniach, uczuciach. Początkowo nie byłam przekonana do tego motywu, jednak zakończenie książki sprawiło, że już nie potrafię wyobrazić sobie tej historii bez paranormalnych smaczków. Mam wrażenie, że straciłaby wtedy bardzo, ale to bardzo dużo na atrakcyjności.

Sarah Pinborough zdecydowanie należą się słowa uznania za utkanie tak misternej intrygi, której finał niewątpliwie zaskoczy każdego. „Co kryją jej oczy” to książka świetna w swoim gatunku i z całego serca polecam ją miłośnikom thrillerów oraz powieści z nutką grozy i absurdu. Na pewno nie zapomnicie o niej jeszcze na długo po poznaniu zakończenia!

Tekst jest oficjalną recenzją dla portalu LubimyCzytać :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz i zapraszam ponownie :)

Inne