Przyjaciele są niezwykle ważni w trakcie dorastania. Każde dziecko potrzebuje mieć taką bliską osobę, z którą może dzielić sekrety niekoniecznie zrozumiałe dla dorosłych, z którą może dzielić troski i radości, i z którą może fajnie spędzać wolny czas, bawiąc się i przeżywając różne przygody. Nie zawsze jednak mamy to szczęście by z łatwością trafić na bratnią duszę w szkole, czy w najbliższej okolicy. I co wtedy? Niektóre dzieciaki uciekają w świat książek i tam sympatyzują z przeróżnymi bohaterami, ale jeszcze inne mają tak bogatą wyobraźnię, że wcale nie potrzeba im gotowych historii i postaci - same je sobie wymyślają!
Taka właśnie jest Amanda Szuruburska. To dziewczynka, której wszędzie jest pełno, która nie potrafi się nudzić i z łatwością sama wymyśla dla siebie zajęcia. Jej wyobraźnia jest niezwykle mocno rozwinięta, więc kiedy pewnego dnia dostrzega w szafie chłopca, którego jej mama nie potrafi dostrzec, z łatwością go akceptuje i zostaje on jej najlepszym przyjacielem. Jak się okazuje, Rudger jest po prostu wytworem wyobraźni Amandy. Od kiedy tylko pojawia się w jej domu, zostaje członkiem rodziny i wraz z dziewczynką bawi się, ma własne miejsce i nakrycie przy stole, jeździ z Amandą i jej mamą na basen i w inne miejsca. Z początku dostrzega go jedynie Amanda, wszystko zmienia się jednak, gdy pewnego dnia w drzwiach jej domu staje pan Trznadel - łysy, grubawy, z rudym wąsem i w hawajskiej koszuli. Z pozoru niepozorny ankieter okazuje się polować na Rudgera... Czy chłopiec zdoła ukryć się przed nim i ochronić też Amandę?
Czytając regularnie moje recenzje, mogliście z pewnością dostrzec, że sięgam po przeróżne gatunki książek i absolutnie nie lubię się w tym temacie ograniczać. Dlaczego więc miałabym sobie odmówić poznania ciekawej książeczki dla dzieci, mimo że już jakiś czas temu do liczby moich lat wskoczyła dwójka z przodu? „Przyjaciel z szafy” zaintrygował mnie swoim opisem na tyle mocno, że postanowiłam na jeden wieczór znów stać się małą dziewczynką i razem z Amandą Szuruburską i Rudgerem przeżywać szalone przygody. I absolutnie tego nie żałuję! Książka A.F. Harrolda skierowana jest do czytelników w przedziale wiekowym 10-12 lat, ale powiem szczerze, że sama postawiłabym tę poprzeczkę nawet trochę wyżej. Nie jest to absolutnie cukierkowa bajeczka dla dzieci, ale raczej przygodówka z dość mocnymi elementami grozy. Postać pana Trznadla i jego strasznej małej przyjaciółki są miejscami naprawdę przerażające! Tego efektu dopełniają ilustracje Emily Gravett, które są w większości piękne i kolorowe, ale w momentach z Trznadlem i dziewczynką stają się bardzo mroczne i ponure.
Sięgając po „Przyjaciela z szafy” musicie się zatem liczyć z tym, że te elementy grozy występują i to w dosyć mocnej odsłonie. Nie jest to jednak absolutnie książka, która ma na celu przestraszyć młodego czytelnika! Poza nutką groteski i horroru, większa część historii ma bardzo pozytywny wydźwięk. To bardzo mądra i piękna książka o sile przyjaźni, o tym, że należy się troszczyć o drugą osobę i okazywać jej sympatię, bo kiedyś może być na to za późno. Więź Amandy i Rudgera pomimo drobnych wad jest bardzo silna i pokazuje czytelnikowi, jaką moc ma wyobraźnia. Myślę, że „Przyjaciel z szafy” to fantastyczna propozycja nie tylko dla dzieci, ale i starszego czytelnika. Przekazuje wiele uniwersalnych wartości, o których zapominamy w naszej zabieganej codzienności, a które potrafią dostrzec beztroskie dzieciaki. Polecam zarówno ze względu na wspaniałą treść, jak i przepiękną oprawę. Sięgnijcie po „Przyjaciela z szafy”, bo jak to mówi Amanda - „każda książka to przygoda”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz i zapraszam ponownie :)