03 lipca, 2019

Słodki drań - Vi Keeland, Penelope Ward

„Czasem trzeba wszystko stracić, żeby się dowiedzieć, czego potrzebujesz naprawdę.”

Vi Keeland to autorka, którą miałam już okazję poznać za sprawą powieści „Gracz”. Było to spotkanie bardzo udane, wzruszające i zachęcające do dalszej eksploracji jej twórczości. Przez długi czas nie wpadła mi w ręce żadna z pozostałych jej powieści, jednak jakiś czas temu otrzymałam możliwość przeczytania „Słodkiego drania”, książki, która powstała we współpracy z nieznaną mi jeszcze autorką Penelope Ward. Byłam bardzo ciekawa jak spodoba mi się powrót do pióra Vi Keeland i jak spodoba mi się efekt jej kolaboracji z Ward. Cóż, muszę przyznać, że absolutnie przepadłam! 

„Słodki drań” to opowieść o zupełnie niespodziewanym spotkaniu dwójki osób, które znacząco wpływa na ich dalsze losy. Na początku tej historii poznajemy Aubrey, która ucieka przed swoją przeszłością, przeprowadzając się do słonecznej Kalifornii. W zapakowanym po brzegi samochodzie zmierza do nowego miejsca zamieszkania, w którym ma nadzieję odciąć się w końcu od byłego partnera i zrobić karierę. Znużona wielogodzinną podróżą zatrzymuje się na stacji benzynowej w Nebrasce, gdzie przypadkowo spotyka Chance'a, zarozumiałego, ale wyjątkowo przystojnego Australijczyka. Uziemiony awarią motocykla, przekonuje Aubrey do wspólnej kontynuacji podróży. Początkowa irytacja i niechęć do siebie nawzajem zamienia się w sympatię. Zarówno Aubrey, jak i Chance orientują się, że ta podróż to dla nich już nie konieczność, a ogromna przyjemność. Ale czy naprawdę można zacząć się w kimś zakochiwać w zaledwie kilka dni? Czy sielanka nie skończy się wraz z końcem ich podróży?

„W nieco ponad tydzień udało mi się przeżyć największe szczęście i największy miłosny zawód. Czułam się, jakbym urodziła się na nowo tylko po to, by to, co dało mi nowe życie, mogło do reszty mnie zniszczyć.”

„Słodki drań” to idealna wakacyjna lektura. Czyta się ją szybko, lekko i z dużym zaangażowaniem. Nie dajcie się zwieść okładce i tytułowi - to wcale nie jest płytki erotyk, w którym braki fabularne nadrabiane są ckliwym wątkiem romantycznym i niedwuznacznymi scenami. To powieść, która opowiada o przyjaźni, tęsknocie i namiętności w tym subtelnym znaczeniu. Jest przepełniona fantastycznym humorem, który sprawiał, że śmiałam się w głos, śledząc przygody Audrey i Chance'a. Już dawno nie czytałam powieści, która dałaby mi tyle takiej zwyczajnej, czystej radości z czytania! 

Absolutnie nie pokuszę się o stwierdzenie, że jest to powieść wybitna, którą każdy powinien poznać, ale z pewnością jest ona jedną z lepszych w swoim gatunku. Niesamowicie wciąga, bawi, dostarcza ogromu emocji i rozrywki. To powieść o fajnym, wakacyjnym klimacie, w której mamy wątek podróży, miłości, zwierząt, a dla kontrastu odrobinę tęsknoty, straty i żalu. Bohaterowie są pełnokrwiści, dobrze nakreśleni, z bogatą przeszłością i tak autentyczni, że da się ich polubić. Co więcej, zupełnie nie odczuwa się tego, że książka została napisana przez dwie różne osoby. Styl jest bardzo płynny i spójny, autorki doskonale połączyły swoje siły, tworząc fajną, dynamiczną historię. 

Serdecznie polecam sięgnięcie po „Słodkiego drania” wszystkim, którzy lubią lekkie, zabawne historie z podróżą i miłością w tle. Mnie niezwykle zauroczył duet Keeland&Ward i wiem, że jeszcze nie raz sięgnę po książkę powstałą w efekcie ich współpracy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz i zapraszam ponownie :)

Inne