04 maja, 2018

Manitou - Graham Masterton


Autor: Graham Masterton
Wydawnictwo: Albatros
Ilość stron: 270

„Są we wszechświecie tajemnice, o których nie mamy pojęcia. To, co zdołamy poznać podczas naszego fizycznego życia, jest jedynie małym fragmentem całości. Istnieją niezwykłe światy w światach, a w nich jeszcze dziwniejsze.”



Graham Masterton to autor, którego chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Napisał ponad sto książek, które zostały przetłumaczone na osiemnaście języków! Wśród jego dzieł możemy znaleźć zarówno thrillery, jak i powieści historyczne, nowele dla dorosłych i dzieci oraz... horrory. I właśnie na tym ostatnim gatunku się dzisiaj skupię, bo chcę opowiedzieć o pierwszej powieści Grahama Mastertona, o jego debiucie, jeśli chodzi o horrory, a mianowicie „Manitou”. To książka, którą porównuje się do dzieł Stephena Kinga, która zmroziła krew w żyłach już niejednemu pokoleniu czytelników, i która nadal jest chętnie czytana. Ja miałam z nią styczność po raz pierwszy, tak samo zresztą jak ogólnie z twórczością Mastertona i... nie do końca tego się spodziewałam.

„Manitou” jest pierwszym z pięciu tomów serii, w której głównym bohaterem jest Harry Erskine. To jasnowidz, który prostymi wróżbami dla starszych pań zarabia na przetrwanie. Pewnego dnia w jego życiu pojawia się Karen Tandy, dziewczyna, która szuka pomocy jednocześnie u niego i u lekarzy w szpitalu. Jej problemem jest podejrzany guz na karku, który z dnia na dzień rośnie, a także... porusza się. Lekarze pierwszy raz spotykają się z takim przypadkiem i nie do końca wiedzą, co z tym zrobić. W końcu łączą siły z Harrym i odkrywają, że w ciele Karen odradza się właśnie duch największego indiańskiego szamana, który chce dokonać zemsty za dusze swoich braci. Jasnowidz Harry Erskine z pomocą Śpiewającej Skały podejmuje walkę ze starożytną magią i siłami nadprzyrodzonymi.

„Zapaliłem papierosa i zacząłem kręcić młynka palcami. O tej porze człowiekowi wydaje się, że świat opustoszał, a on pozostaje sam w tajemniczej godzinie, gdy zwalnia i zanika rytm serca, a każdy głębszy oddech ciągnie w głąb bezdennej studni straszliwych snów i koszmarów. [...] Nocą czuje się, że złe duchy chętniej odpowiedzą na wezwanie i nawet zwykły cień czy ubranie w dziwny sposób układające się na oparciu krzesła, mogą rozpocząć własne, wrogie życie.”

„Manitou” to książka niewielkich rozmiarów - nie ma nawet trzystu stron, a co za tym idzie historia w niej zawarta jest bardzo prosta, od początku do końca skupiona na jednym wątku i z mało rozbudowanymi sylwetkami bohaterów. Czyta się ją bardzo łatwo i szybko, jest to właściwie rozrywka na jeden wieczór. Historia sama w sobie jest fajna - tajemniczy indiański szaman odradza się w ciele młodej dziewczyny, mamy więc klimatyczne indiańskie rytuały, przyzywanie demonów i walki z nimi. Nie jest to jednak tak straszne, jak się tego spodziewałam po innych rekomendacjach, co dosyć mnie zawiodło, bo oczekiwałam naprawdę mocnej powieści grozy. Trzeba jednak wziąć pod uwagę to, kiedy ta książka została napisana i jak od tego czasu zmieniło się podejście do horroru i jak uodporniliśmy się na wiele bodźców. Myślę, że czytając tę książkę zaraz po premierze, bałabym się dużo bardziej!

Nie uważam jednak, by „Manitou” było złą książką. Fabuła, choć prosta, jest ciekawa, całość trzyma w napięciu, a postaci mają szansę jeszcze rozwinąć się w kolejnych tomach serii. Nie pozostaje mi nic innego niż sięgnąć po kontynuację i przekonać się, czy wystraszy mnie nieco bardziej!


2 komentarze:

  1. Wstyd przyznać, z Mastertona jeszcze nic nie czytałem, pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa recenzja ale nie przepadam za tą tematyką książek.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz i zapraszam ponownie :)

Inne