Wydawnictwo: Literackie
Ilość stron: 322[?]
„Tak czy inaczej to właśnie dziś, ostatniego dnia sprawdzianu, omsknęły mi się palce, gdy przebierałam w opadających, falujących pasmach czasu. Dziś w nocy po mnie przyjdą.”
Wyobraźcie
sobie, że wszystko wokół jest stworzone z połączeń ogromnej ilości różnorodnych
włókien. Całe otoczenie to misternie utkana sieć, której nie wolno naruszyć.
Niebo, trawa, ludzie stanowią pojedyncze cząstki wielkiego kawałka tkaniny,
który składa się na świat jaki znamy. Wszystko, co funkcjonuje na tym obszarze
nie jest poddane losowi, ale uczynnym Kądzielniczkom, które zajmują się pracą
na krosnach. Każda z nich usuwa niepotrzebne, stare włókna, zastępując je
nowymi. Ich zajęciem jest dbanie o idealną równowagę. Większość z nich może
jednak tkać tylko przy użyciu krosien. A gdyby tak móc przeplatać nici bez
niezbędnych przyrządów? W dowolnym miejscu i czasie tworzyć własne sploty,
kształtować czas i przestrzeń na swoją korzyść? Posiadanie takich możliwości zdaje
się być niesamowitym darem. W takim razie dlaczego w świecie Arrasu ten talent
jest przekleństwem?
Adelice
jest szesnastolatką, która miesza wraz z rodzicami i młodszą siostrą w Romenie.
Dziewczyna od wczesnego dzieciństwa przejawia wyjątkowe zdolności, które
zdecydowanie przekraczają wyobrażenia jej rodziców. Chcąc chronić córkę,
starają się ukryć jej talent i szkolą ją w jaki sposób może oblać nadchodzący
egzamin. Każdego roku Gildia szuka wśród młodych dziewcząt tych wyjątkowo
zdolnych, które mogłyby pełnić funkcję przyszłych Kądzielniczek, a w celu
sprawdzenia ich umiejętności organizują test. Adelice mimo wielkiej chęci
ukrycia swojego talentu, daje się zdemaskować i po brutalnej rozłące z rodziną,
wraz z innymi dziewczętami trafia do Zakonu Zachodniego. Kiedy jej rówieśniczki
są zafascynowane nowym otoczeniem i szczęśliwe na myśl o nowym życiu, Adelice
wcale nie cieszy się z perspektywy zostania Kądzielniczką. Nie podobają jej się
zasady panujące w Zakonie i buntuje się przeciwko tamtejszym regułom. Jak dalej
potoczą się jej losy?
Chyba
każdy zgodzi się ze stwierdzeniem, że „Przędza” to książka niebywale
oryginalna. Wystarczy zapoznać się z zarysem fabuły by stwierdzić, że jest to
coś świeżego i z pewnością wartego bliższego poznania. Przystępując do lektury
byłam bardzo ciekawa jak autorka poradziła sobie z przeniesieniem jej pomysłu
na papier i czy „Przędza” rzeczywiście zasługuje na uwagę. Z początku ciężko
było mi wciągnąć się w świat Arrasu. Wiele informacji przybywało do mnie z
każdej strony, a klimat jakoś nie zdołał porwać mnie od razu. Kiedy już
traciłam nadzieję, że książka się rozkręci, a ja będę skazana na kilka godzin
spędzonych z nieprzyjemną lekturą, wszystko ruszyło na przód. Czytałam,
czytałam i nawet nie zorientowałam się, w którym momencie dałam się tak
wciągnąć! Przepadłam na dłuższy czas, a po przewróceniu ostatniej kartki
odczułam ogromny niedosyt i smutek, że na jakiś czas muszę opuścić polubionych
bohaterów.
Gennifer
Albin stworzyła coś, co na długo zapada w pamięć. Świat Arrasu, w całości
złożony z cienkich włókien robi niesamowite wrażenie! Autorka bardzo dokładnie
rozplanowała swoje uniwersum, tworząc podział na Zakony, miasta i wioski, nie
zapominając o stworzeniu zasad i praw jakie w nich obowiązują. Nie znajdziemy
tu jedynie historii dziewczyny, która zostaje wybrana na Kądzielniczkę i szkoli
się w Zakonie. Jest mnóstwo wątków pobocznych, które świetnie uzupełniają całą
powieść. Mamy okazję dostrzec jak funkcjonuje tamtejsza polityka, jakie życie
prowadzą obywatele oraz jak wygląda praca poszczególnych osób w Zakonach. Wszystko
to przyprawione jest zgrabnie prowadzoną intrygą, tajemnicami i wszechobecną
magią, która towarzyszy mieszkańcom Arrasu na każdym kroku.
„Przędza”
absolutnie mnie oczarowała. Mimo, że z początku miałam do niej bardzo mieszane
uczucia, po lekturze mogę stwierdzić, że dawno już nie czytałam książki, o
której tyle rozmyślałabym po przewróceniu ostatniej kartki. Wystarczy przebrnąć
przez początek, który zasypuje nas informacjami, by wpaść w wir dynamicznej akcji
i przepaść na wiele godzin. Narrację prowadzi Adelice, którą ja osobiście
bardzo polubiłam. Żywiołowa, konkretna bohaterka, która swoim ciętym językiem nie
raz potrafi rozłożyć czytelnika na łopatki. Brnięcie przez historię z taką
postacią to czysta przyjemność. Polecam „Przędzę” każdemu miłośnikowi fantastyki
i antyutopijnych powieści. Ja jestem zachwycona i już z niecierpliwością czekam
na kolejny tom!
Za udostępnienie egzemplarza do recenzji dziękuję bardzo Wydawnictwu Literackiemu!
Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:
Czytam fantastykę
Paranormal Romance
Czytam fantastykę
Paranormal Romance
PREMIERA NA POCZĄTKU MARCA!
Już wcześniej słyszałam o tej książce, a po twojej recenzji jeszcze bardziej chcę ją przeczytać! *.*
OdpowiedzUsuńWszyyyscy polecają :D A ja nadal nie jestem pzekonana.
OdpowiedzUsuńJa również czułam się oczarowana światem wykreowanym przez autorkę. Oby więcej takich książek.
OdpowiedzUsuńNie spotkałam się jeszcze z negatywną recenzją, aż nie mogę się doczekać tej książki :)
OdpowiedzUsuńOjej, ale wszyscy do niej zachęcacie, będę musiała przeczytać :)
OdpowiedzUsuńjestem jej ciekawa:)
OdpowiedzUsuńcoś w sam raz dla mnie :)
OdpowiedzUsuńmuszę przeczytać tę książkę :)
recenzja dodana do wyzwania,
dzięki za podesłanie linka :)
Jestem bardzo ciekawa kontynuacji. Zwłaszcza, że książka okazała się dla mnie ogormnym zaskoczeniem :D
OdpowiedzUsuńCoś dla mnie :D
OdpowiedzUsuńAleż zazdroszczę Ci tej pozycji! Nie mogę się doczekać tego momentu kiedy "Przędza" wpadnie w moje łapki :D
OdpowiedzUsuńSkoro tak ją zachwalasz, to chętnie bym ją przeczytała :)
OdpowiedzUsuńZ pewnością przeczytam po takiej recenzji. Ale okładka okropna :(
OdpowiedzUsuńja z pytankiem - czy mam dołączyć książkę do wyzwania Pod hasłem? odpisałam Ci u mnie, ale chyba nie widziałaś komentarza...
OdpowiedzUsuń