Wydawnictwo: Drageus
Ilość stron: 592
„Synu mój, synu mój,
Pamiętaj niewolę,
Gdy Złoci rządzili żelazną ręką.
Krzyczeliśmy, krzyczeliśmy,
Wołając o swoje,
Wołając o lepsze sny.”
„Gwiazda zaranna” to trzeci i zarazem ostatni tom genialnej trylogii „Red Rising” autorstwa Pierce'a Browna, opowiadającej o przygodach Darrowa au Andromedusa. Tym razem już na samym początku historia przybiera zły obrót i główny bohater znajduje się w niebezpieczeństwie. Traci część przyjaciół, a jego dzień Triumfu kończy się fiaskiem. Wszystko, co jest mu drogie - Synowie Aresa, rodzina, ukochana - znika, a on sam trafia w niewolę. Tajemnica jego przemiany z Czerwonego w Złotego wychodzi na jaw, teraz już cały świat wie o jego intrydze. Zamknięty w ciemnej celi, Darrow powoli popada w obłęd. Okazuje się jednak, że nie wszyscy jego sprzymierzeńcy zginęli. Ktoś nadal pragnie go odnaleźć i uwolnić. Muszą się jednak pospieszyć, bo społeczeństwo coraz bardziej się buntuje - PodKolory przygotowują powstanie przeciw władzy, a wśród Złotych zauważalny jest coraz większy rozłam. Powoli w całym Układzie Słonecznym wybucha wojna.
Kiedy skończyłam czytać drugą część tej trylogii, byłam jednocześnie zszokowana, rozdrażniona i pod ogromnym wrażeniem tego, co właśnie miałam okazję poznać. Autor tak okrutnie zakończył ten środkowy tom, że oczekiwanie na finał całej historii było prawdziwą męczarnią. Muszę jednak przyznać już po lekturze „Gwiazdy zarannej”, że ta książka jest warta każdego zniecierpliwienia i każdej minuty spędzonej na zastanawianiu się, co takiego Pierce Brown zaserwuje czytelnikom na koniec.
A dzieje się, oj dzieje! Jest to najdłuższy, a zarazem najbardziej epicki z wszystkich trzech tomów trylogii. Akcja pędzi od pierwszych stron i nie ma ani chwili na wytchnienie. Już wcześniej sądziłam, że Pierce Brown jest niesamowicie utalentowanym pisarzem, ale to, co zrobił w „Gwieździe zarannej”... chapeau bas! Czapki z głów, naprawdę. Biorąc pod uwagę jego młody wiek i to, że „Red Rising” jest jego debiutem, tylko potęguje moje pozytywne wrażenia po lekturze. Przede wszystkim fabuła jest niesamowita. Sam pomysł na rozwinięcie tych intryg politycznych w wojnę i to w całym Układzie Słonecznym jest świetny. Poza tym nie czytałam jeszcze serii, w której byłoby tyle nieprzewidzianych zwrotów akcji i tyle nowatorskich, nieszablonowych rozwiązań. Pierce Brown zaskakuje czytelnika dosłownie na każdym kroku i nie sposób się domyślić, co takiego jeszcze planuje. Jego decyzje bywają często brutalne i trudne dla czytelnika, który na tym etapie jest już mocno związany z całą tą historią, jednak nadaje jej to z pewnością większego realizmu, a także wzbudza w czytelniku wielkie emocje, co tylko wpływa na korzyść przy końcowej ocenie.
„-[...] Powiedziała, że jestem głupcem. Może ma rację. Może zbyt wiele oczekiwałem.[...]
- Sevro, można o tobie wiele złego powiedzieć. Śmierdzisz. Jesteś mały. Masz kontrowersyjny gust, jeśli chodzi o tatuaże. Twoje zamiłowania pornograficzne są... uch, ekscentryczne. I masz naprawdę dziwaczne paznokcie u nóg. [...]
- Dziwaczne?
- Są naprawdę długie, kumplu. Może... powinieneś je przyciąć.
- Nie. Przydają się do przyczepiania.
Mrużę oczy niepewny, czy Sevro żartuje, ale zaraz się opanowuję i staram się jak najlepiej wyrazić, o co mi chodzi.
- Cóż... Można wiele o tobie powiedzieć, chłopaku, ale nie to, że jesteś głupi.”
„Gwiazdę zaranną”, oprócz pędzącej akcji, charakteryzuje też świetne rozwinięcie tła całej historii. Jak już wspomniałam, intrygi przenoszą się ze znanych nam z poprzednich części Marsa i Księżyca na cały Układ Słoneczny, mamy więc okazję poznać nieco inne planety, orbity i księżyce. Dodatkowo ujęły mnie pięknie opisane krajobrazy krainy Ragnara - krainy prześlicznej, mimo że niezwykle surowej i niebezpiecznej. Pierce Brown świetnie wykorzystał potencjał swojego pomysłu i oprócz zachwytów nad samą fabułą, muszę pochwalić też wykonanie i dopracowanie powieści. Język jest bardzo przystępny i łatwy w odbiorze, jednak mimo to czytelnik musi cały czas pozostać w skupieniu i uważnie śledzić każdy dialog i opis, bo tekst naszpikowany jest szczegółami, zdarzeniami, które dzieją się tak błyskawicznie, że autor poświęca im dosłownie po kilka zdań. Opisy bitew, walk między okrętami - to jedne z tych momentów, kiedy każdy mały detal zawarty w tekście buduje dynamiczność tych scen. Książka nie należy do najcieńszych, bo liczy sobie prawie sześćset stron, a mimo to nie ma w niej lania wody. Każde słowo jest na wagę złota.
Tym, co jeszcze charakteryzuje „Gwiazdę zaranną”, tak jak i pozostałe dwa tomy, jest znakomity humor. Autor idealnie posługuje się sarkazmem i ironią, a dialogi bywają przekomiczne. Szczególnie wypowiedzi Sevra, który w tym tomie stał się chyba moją ulubioną postacią z całej trylogii. Uwielbiam jego cięty język, to jaki jest dumny i honorowy, a jednocześnie jak bardzo zależy mu na rodzinie i przyjaciołach. Każdy z bohaterów bardzo dojrzał od czasów Instytutu, które poznajemy w pierwszym tomie. Teraz są to dorośli ludzie, doświadczeni w walce i życiu wśród zwaśnionych rodów. Niestety życie weryfikuje i Ci, których kiedyś Darrow mógł nazwać przyjaciółmi, okazują się być zupełnie kimś innym. Nie wiadomo komu można zaufać, a kto za moment wbije Ci nóż w plecy. Postaci co rusz zaskakują, potrafią zarówno stracić, jak i zyskać sobie sympatię czytelnika w jednej chwili.
„Gwiazda zaranna” to genialne zakończenie mojej ulubionej trylogii fantastycznej. Jestem niesamowicie szczęśliwa, że mogłam poznać całą historię Darrowa, jego przyjaciół, a także świat wykreowany przez Pierce'a Browna. To była wspaniała przygoda i okrutnie mi smutno, że to już koniec. Jestem jednak pewna, że jeszcze nie raz i nie dwa wrócę do tych książek, a jeżeli wy jeszcze ich nie czytaliście, to wiedzcie, że ogromnie zazdroszczę i z całego serce zachęcam do lektury!
Wow! Jeszcze w te wakacje mam zamiar zacząć tę trylogię. Mam nadzieję, że mi spodoba się równe mocno, jak tobie :))
OdpowiedzUsuńDaj koniecznie znać, co o niej sądzisz! Zazdroszczę, że cała ta przygoda dopiero przed Tobą :)
Usuń