28 lipca, 2017

Mroczny odcień nastoletniej przyjaźni (Dziewczyny w ogniu - Robin Wasserman)


Autor: Robin Wasserman
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ilość stron: 480

„Dziewczyny dorastają, dziewczyny idą w tango. Nie znają samych siebie, nie rozumieją kąsania lęgnących się w duszy pragnień.”




Przyjaźń może mieć różne odcienie i przyjmować różne formy - te pozytywne, kiedy jedna osoba ma dobry wpływ na drugą, pomaga jej, wspiera ją i inspiruje, a także te złe, kiedy człowiek ciągnie drugiego na dno. Wydawałoby się, że w powieści dla młodzieży i o młodzieży, a właściwie o dorastających nastoletnich dziewczynach, spotkamy się z tym pierwszym przypadkiem. Robin Wasserman postanowiła jednak wyjść na przeciw schematom i stworzyła powieść o relacji toksycznej, złej, takiej, która nie powinna w ogóle mieć miejsca. Poznajcie „Dziewczyny w ogniu”.

Akcja powieści rozgrywa się w 1991 roku w Battle Creek, miasteczku, które właśnie jest pogrążone w żałobie po śmierci nastoletniego chłopaka Craiga Ellisona. Ten gwiazdor licealnej drużyny koszykówki i chłopak jednej z najpopularniejszych dziewczyn w szkole, został znaleziony w lesie z kulą w głowie i pistoletem w dłoni. Konserwatywna społeczność miasteczka jest wstrząśnięta tym odkryciem, a niepokój jeszcze wzrasta, kiedy coraz więcej mówi się o panującym kulcie Szatana. Wydarzenia te zbiegają się z rozpoczęciem roku szkolnego, kiedy to do klasy Hannah Dexter dołącza nowa uczennica, Lacey Champlain. Dziewczyny szybko nawiązują więź i stają się przyjaciółkami. Widać w tej relacji jednak znaczną dominację przebojowej Lacey, która powoli wciąga grzeczną do tej pory Hannah w świat narkotyków, alkoholu i seksu. Dziewczyna zmienia się i pozwala się kształtować przyjaciółce na jej podobieństwo. Lacey wywiera na Hannah ogromny wpływ i razem doświadczają nastoletniego buntu, który może doprowadzić do okrutnej tragedii.

Nigdy wcześniej nie słyszałam o Robin Wasserman i po lekturze „Dziewczyn w ogniu” już wiem dlaczego. Oczekiwałam od tej książki naprawdę dobrej historii - ciekawie napisanej, poruszającej ważne nastoletnie problemy, z atmosferą grozy i porządnie poprowadzonym wątkiem kryminalnym, który w końcu rozpoczyna tę powieść i powinien stanowić jeden z głównych filarów fabuły. Niestety bardzo się zawiodłam. Po pierwsze, nie zaliczyłabym tej książki ani do gatunku thrillera, ani kryminału. Wątek samobójstwa chłopaka pojawia się na zaledwie kilku początkowych stronach, później przez prawie całą powieść zostaje jedynie kilka razy poruszony w rozmowie, a na końcu autorka wyskakuje z rozwiązaniem, które czytelnik jest w stanie przewidzieć wcześniej niż w połowie książki. Podobnie jest w motywami kultu satanistycznego - jest to maleńka część całej historii, a w dodatku ciężko w ogóle nazwać ją poważną, czy pełną grozy, bo dotyczy głównie licealistów, malujących paznokcie na czarno i rysujących sprejem odwrócone krzyże na miejscowych kościołach...

Po drugie, relacja Hannah i Lacey oraz ich zachowanie są tak przerysowane i na siłę negatywnie kreowane, że naprawdę ciężko przebrnąć przez niektóre fragmenty. Wiem, że historia osadzona jest w innych czasach niż dzisiejsze i w innym miejscu, od tego, w którym mieszkam i wychowuję się ja, ale mimo wszystko ciężko mi uwierzyć, że nastoletnie dziewczyny są zdolne do takich rzeczy. Rozumiem, że w niektórych przypadkach nastoletni bunt wiąże się z alkoholem, papierosami, a nawet narkotykami, z późnymi powrotami do domu i nieokazywaniem szacunku rodzicom, ale Robin Wasserman postanowiła dołączyć do tego także seks grupowy, pełen przeróżnych perwersji, zabawy z zabijaniem zwierząt i inne niewiarygodne zajęcia. Na pierwszy rzut oka widać, że autorka chce zszokować czytelnika, mocno wpłynąć na jego emocje i być może nawet wywołać refleksję, jednak moim zdaniem posunęła się za daleko i swoją powieścią pozostawiła u mnie głównie niesmak i zażenowanie.

Kreacja głównych bohaterek także nie robi dobrego wrażenia. Hannah to postać bardzo naiwna, podatna na wpływy i lekkomyślna. Już na początku powieści przechodzi ogromną metamorfozę, kiedy to pod wpływem Lacey, z grzecznej, słuchającej rodziców, dobrze się uczącej, niechodzącej na imprezy i zawsze wracającej do domu na czas dziewczyny staje się kopią swojej nowej przyjaciółki, która nawet ubiera i maluje się tak samo. Co więcej, nastolatka pozwala sobie „zmienić” imię na Dex, bo Lacey nie podoba się to, które nosi od zawsze. Hannah zostaje zwyczajnie zmanipulowana, ale zupełnie tego nie dostrzega i z czasem przywyka do nowego stylu bycia tak, że nie potrafi już być dawną sobą. Jej metamorfoza odbywa się w tempie błyskawicznym i przez to dużo traci na wiarygodności. Postać Lacey jest już nieco ciekawsza i bardziej autentyczna, ale jej sposób bycia niezwykle irytował mnie podczas lektury. Nie chciałabym już nigdy spotkać takiej osoby na mojej drodze - zarówno prywatnie, jak i po prostu na kartach książek.

Sposób napisania tej książki jest ciekawy, bo mamy różne narracje, które rozmijają się ze sobą chronologią i sposobem przedstawiania wydarzeń. Jest narracja Lacey, która zwraca się do Hannah i opowiada jej o różnych wydarzeniach z jej życia przed i w trakcie ich znajomości, wtrącając w to swoje refleksje i zdradzając jej tajemnice, które w trakcie trwania właściwej fabuły ukrywa. Jest także narracja Hannah, która po prostu relacjonuje bieżące zdarzenia i rozwój swojej relacji z Lacey. Taki podział bardzo mi się spodobał i czytanie tej książki mogłoby być ciekawym doświadczeniem, gdyby nie styl pisania autorki... Ta książka jest przepełniona pustymi frazesami, które są tam, bo są i praktycznie nic nie wnoszą do fabuły. Pełno jest metafor, specjalistycznych nazw i filozoficznych refleksji, które mi osobiście przeszkadzały i jeszcze bardziej mnie irytowały. Może taki już urok Robin Wasserman i niektórym się to spodoba, ja jednak podziękuję za więcej.

„Dziewczyny w ogniu” to książka, która zupełnie do mnie nie trafiła i rozwiała moje nadzieje na dobry młodzieżowy thriller. Historia jest chaotyczna, pełna kontrowersji i absurdu, ale jednak w tym wszystkim niesie jakieś przesłanie. Ostrzega młodzież, by ostrożnie dobierać sobie przyjaciół, a rodziców, by baczniej przyglądali się towarzystwu, w jakie ich dziecko wpada. Osobiście nie przeczytałabym tej książki ponownie, jednak nikomu jej nie odradzam. Spotkałam się z wieloma negatywnymi opiniami, ale również z wieloma pozytywnymi, są więc osoby, którym się ta powieść podobała. Warto spróbować i wyrobić sobie własne zdanie.

Tekst jest oficjalną recenzją dla portalu LubimyCzytać :)

8 komentarzy:

  1. Mnie się ta książka naprawdę podobała, była nieco psychiczna i w tym całym absurdzie była magia.


    Bookeater Reality

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że odniosłaś lepsze wrażenia ode mnie, bo ja się wymęczyłam nieźle podczas czytania... :D

      Usuń
  2. Czyli dobrze, że nie miałam tego tytułu w planie xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam ją kilka miesięcy temu i towarzyszyły mi bardzo mieszane uczucia. Książka ma niepokojący klimat i po jej zakończeniu poczułam pewną ulgę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też poczułam ulgę, ale i masę innych emocji, bo to zakończenie... no masakra, ta książka bardzo namieszała mi w głowie :D

      Usuń
  4. Też ogromnie nie lubię takich bohaterów. Z przerysowanymi bohaterami nijak można się utożsamić i przeżywać ich historię. A jeśli jeszcze czytam o tym jej dziwnym klimacie, moja poprzedniczka pisze o uldze po przeczytaniu to wiem, że się na nią nie skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to dobry wybór, bo ja bym po nią drugi raz na pewno nie sięgnęła.

      Usuń

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz i zapraszam ponownie :)

Inne